Szlif progów w stabilizowanym naprężeniu gryfu?
Z czym to się je, jak działa i dlaczego, naszym zdaniem właśnie tak jest najlepiej? Na wszystkie te pytania postaramy się odpowiedzieć w tym wpisie.
Skąd się wziął?
Erlewine Neck Jig – bo tak brzmi jego prawdziwa nazwa, to urządzenie bez, którego nie bylibyśmy w stanie zrobić dobrze szlifu progów czy też podstrunnicy, który w przypadku podstrunnic nie lakierowanych robimy z automatu.
Został stworzony przez jedną z największych, a na pewno wiodących firm na rynku narzędzi i urządzeń lutniczych – StewMac ze Stanów Zjednoczonych.
Co robi?
Najprościej mówiąc, urządzenie to symuluje identyczne napięcie gryfu tak jak byłby napięty gdyby były na nim struny.
Co to daje?
Daje przede wszystkim pewność. Pewność, że nasza praca jest zrobiona idealnie. Pewność, że Twój instrument będzie zrobiony idealnie. Bez zgadywania, bez domyślania się i bez stresu, że po złożeniu wszystkiego i założeniu strun, okaże się, że jednak szlif się nie powiódł i trzeba go powtórzyć – bo przecież żaden szanujący się warsztat czy serwis nie odda klientowi źle zrobionego instrumentu posiadając taką wiedzę.
A progi przecież nie odrastają i mają swój limit szlifów. Czasami jest to jeden (przy niskich lub mocno zużytych progach) maksymalnie dwa, trzy szlify, jeśli progi są w miarę wysokie.
Dlaczego nie prościej, łatwiej i szybciej?
Otóż dlatego, że u nas pojęcie „W MIARĘ RÓWNO” to za mało. Musi być IDEALNIE. Pewnie około 99% filmów na youtube pokazuje właśnie takie szlify. Jednak jesteśmy przekonani, że nie da się tego zrobić dobrze w taki sposób. Często dochodzą do tego różne inne aspekty jak np.:
- brak albo niewystarczający zakres działania pręta gryfu;
- w ogóle brak pręta gryfu;
- zwichrowana podstrunnica;
- wklejany gryf;
- długi, cienki i nie stabilny gryf;
- itp.
To wszystko dodatkowo utrudnia szlif progów czy podstrunnicy a dokładając do tego kolejne zmienne, wymienione powyżej, NECK JIG okazuje się jedynym słusznym rozwiązaniem.
Jak jest u nas?
Mamy go praktycznie od początku i poniewierał nami wiele razy, ale lata pracy i doświadczenia oraz uporu (tak, ponieważ ląduje na nim każda, BEZ WYJĄTKU, gitara, która ma czy to szlif progów czy ich wymianę) nauczyliśmy się robić idealnie wyszlifowane gitary, nawet te nie posiadające pręta regulującego gryf. To nie lada wyzwanie, kiedy pracuje się z klasykiem za grube tysiące, zresztą ten za 50 PLN, będzie tak samo dobrze przez nas zrobiony.
Dodatkowo, żeby sobie utrudnić, ale dzięki temu zrobić lepszy szlif, dołożyliśmy trzeci miernik (oryginalnie jig posiada je dwa). Żeby uświadomić Wam, jak bardzo jesteśmy szaleni, napiszę tylko, że każdy z nich mierzy z dokładnością 0,001 cala co daje 0, 0254 mm i teraz uwaga, średnia grubość włosa w Europie to około 0,05 mm.
Czy warto?
Na to pytanie musi sobie każdy odpowiedzieć sam. Naszym zdaniem warto. Doceniają to nasi klienci jak i szanujące się serwisy gitarowe na całym świecie. Nie ma tu miejsca na przypadek, na zgadywanie i domyślanie się jak tym razem wyjdzie szlif. Jak się wygnie po założeniu strun i czy na pewno to się uda.
I nam i Wam zależy, żeby było to zrobione idealnie bo od tego zależy Wasza wygoda grania oraz strojenie instrumentu. My nie zgadujemy. Jesteśmy pewni, że to najlepsza możliwa metoda dająca zawsze najlepsze wyniki.